„Wszystkie dzieci nasze są
Kasia, Michael, Małgosia, John
Na serca dnie mają swój dom
Uchyl im serce jak drzwi…”
(Majka Jeżowska)
Drodzy Rodzice,
Korzystając z przekazu Internetowego, chciałabym podzielić się pewnymi spostrzeżeniami, poglądami czy doświadczeniem płynącym z kontaktów, relacji interpersonalnych wiążących się z tym, co mi bliskie i pasjonujące. Mam na uwadze wychowanie dzieci i młodzieży oraz związaną z nim pedagogizację w szerokim rozumieniu.
W dobie rozwijających się technologii cyfrowych, wielu z nas zapomniało zapewne
o tym, jak częstą formą komunikacji między ludźmi był „list”. Ja przekornie zatem wracam do lat, kiedy je pisałam. Być może spotkam się choć z odrobiną zrozumienia i odzewu.
Na początku zatem Pozdrawiam Wszystkich Państwa serdecznie i zapraszam do kontaktu i uwagi. Jestem rodzicem, zatem postaram się pisać do Was z perspektywy nie tylko pedagoga, ale mamy, dorosłej już córki. Powiecie Państwo, cóż znowu ta pedagogizacja, znowu ktoś chce nas pouczać czy moralizować? Szkoła, bursa, kto jeszcze? Otóż, nie w tym rzecz, ile razy coś słyszymy, tylko jaką formę przybierają nasze działania. Kiedy rodzice powierzają nam pod opiekę swoje dzieci, my wychowawcy wiążemy ten fakt z nadzieją na zaufanie i to wzajemne zaufanie. Stajemy się zobligowani do działań na rzecz bezpieczeństwa, poszanowania młodego człowieka, co do zasad i wartości, które zostały mu wpojone w jego pierwszym naturalnym środowisku wychowawczym, jakim jest rodzina. Właściwej wychowawczej działalności rodziców nie będziemy zastępować, ponieważ byłoby to błędem. Od zawsze byłam bowiem przekonana, że wszelkie placówki mogą tylko, czy są ukierunkowane w celu „wspomagania” wychowawczej roli rodziny. Jeżeli będziemy wychowanie traktować jako proces, wówczas możemy w „ów” włączyć tyle podmiotów, ile również działań, by nadać mu właściwy kierunek. I tu u podstaw leży „clou” (z franc.) zagadnienia, którym zamierzam Państwa zainteresować. Proces wychowania wymaga współpracy. Współpracy wszystkich, którzy będą sprzymierzeńcami właściwych oddziaływań. Nie dotyczy to tylko oddziaływań skierowanych na dziecko czy młodego dorastającego człowieka, ale również tych, odnoszących się do dorosłych, którzy tę współpracę podejmą. Mam tu na uwadze współpracę rodziców i wychowawców. Wszyscy bowiem chcemy kierować nasze działania w kierunku jednym, jakim jest największy dar – DZIECKO. Skoro chcemy podążać w tym samym kierunku, powinniśmy wzajemnie uzupełniać się, przy okazji poznawać, ujednolicać wymagania, zwłaszcza w dziedzinie kształtowania moralnego, społecznego, estetycznego itp., by wpoić młodemu pokoleniu określone wartości, zasady i konsekwentnie tego przestrzegać. Ważne jest przy tym, żeby stworzyć odpowiedni klimat, by umożliwić wzrastanie młodzieży w przekonaniu o własnym rozwoju i właściwym wychowaniu. Klimat, o którym mowa powyżej, buduje w dużej mierze dwukierunkowe porozumiewanie się między wychowawcami a rodzicami. Duże znaczenie ma w tym względzie osobowość wychowawcy. Zastanawiająca zatem jest odpowiedź na pytanie: jakie postawy i cechy wychowawcy wzbudzają zaufanie rodziców. O taką samą odpowiedź zapewne chciałby poprosić wychowawca w stosunku do rodzica. To może bowiem mieć duży udział i znaczenie w wypracowaniu dobrej współpracy. Okazuje się zatem, że obie strony powinny pracować nad wyrobieniem w sobie tych cech, które sprzyjają dobrym, prawidłowym relacjom i przynoszą oczekiwane rozwiązania, służące harmonijnemu rozwojowi i właściwemu zachowaniu młodych ludzi. Wychowanie zakłada partnerstwo między osobami w nim uczestniczącymi. A jeśli postawić znak = między wychowaniem a dialogiem, to czy zrozumiałe jest, że: „Dialog zakłada partnerstwo, równość, wzajemny szacunek. Nie ma w nim miejsca na dominację czy przewagę. Dialog to wzajemne uczenie się, poznawanie siebie i życia wokół nas z różnych perspektyw” (Zofia Żuczkowska, „Dialog zamiast kar”). Jeśli taki dialog jest możliwy, to jest również możliwa jedność oddziaływań zgodnych ze sobą celów. Tak rozumianą pedagogizację, zmierzającą do wspólnych celów wychowawczych opieram na przekonaniu o zachowaniu dużego taktu wobec Państwa, jako rodziców czy opiekunów. Zdaję sobie bowiem sprawę z faktu, że mamy do czynienia, jako wychowawcy, z osobami dorosłymi, które posiadają własne doświadczenie życiowe, poglądy i postawy. Jednak „Tym co buduje kontakt, jest zainteresowanie i otwartość. Kontakt posuwa się naprzód poprzez zaciekawione, empatyczne i zaangażowane pytania, poprzez aktywne próby zrozumienia perspektywy drugiej osoby, lecz także poprzez gotowość opowiedzenia o swojej własnej perspektywie.” (Petra Krantz Lindgren, „Mów, słuchaj i rozum. Zadbaj o poczucie własnej wartości swojego dziecka”). Poznawajmy zatem własne poglądy w słusznej sprawie wychowania naszej młodzieży i wyznaczajmy wspólny mianownik, idźmy na kompromis, określajmy wspólne cele, bo to wszystko powoduje podążanie w tym samym, słusznym kierunku. Jako wychowawca nie chce być osobą pouczającą, raczej wspierającą i motywującą. Dlatego często zadaję sobie, pytanie: czy nasze kontakty nie są zbyt rzadkie, powierzchowne czy informacyjne, tak często pośrednie zamiast bezpośrednie? Proszę odpowiedzieć sobie na to pytanie. Zachęcam do podzielenia się spostrzeżeniami w tej kwestii. Wypracowanie istotnych działań wymaga bowiem, w moim mniemaniu, częstszych oddziaływań i spotkań. Wtedy wszystko może stać się bardziej zrozumiałe, naturalne i możliwe do realizacji. Jako wychowawcy i rodzice powinniśmy być przygotowani do takich wyzwań, które zresztą przynosi nam życie.
Zapraszam do współpracy. Bowiem: „Młodzi ludzie potrzebują Autorytetów, aby iść w tę samą stronę, dążyć wspólnie do wyznaczonego celu. Gdy w jedną stronę wybiera się Duży i Mały, Duży wskazuje kierunek, pomaga by Mały nie zabłądził. A Mały jak to Mały, czasem dąsa się i ucieka, czasem przechwala, a czasem trzyma dającą mu poczucie bezpieczeństwa rękę Dużego.” (Jarek Szulski, „Zdarza się.”)
Na koniec mojego listu wyrażam swoja prośbę do Państwa: Mając na uwadze dobro wspólne, nie improwizujmy w wychowaniu, lecz raczej korzystajmy z tego, czego sami doświadczyliśmy, bo jest to zapewne „kopalnia”, z której możemy wydobywać wiele, szczególnie tego, co cenne i wartościowe. Chociaż jak pisze Stephen King: „Wychowując dzieci, trzeba czasem podejmować dziwne decyzje i po prostu mieć nadzieję, że okażą się słuszne, a dzieci wyjdą na ludzi. Wychowanie młodego człowieka to wielka improwizacja, największa na świecie.” (Stephen King, „Ręka mistrza.”)
Być może zatem połączenie obu byłoby słusznie sprzyjające? Zachęcam do podzielenia się swoimi refleksjami, korzystając z poczty e-mailowej grupy I bursy:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
P.S.
Artykuł powyższy zostanie również przesłany na Państwa adresy e-mailowe za pośrednictwem wychowawców poszczególnych grup wychowawczych.
Zatem „Rzucam temat, jak „rękawicę”. Czy jesteście Państwo gotowi, by ją „podjąć”?
Już jestem ciekawa Państwa spostrzeżeń 😊
Z wyrazami uszanowania
Iwona Paterek
wychowawca grupy I